Dodatki (typu barwniki, zagęszczacze, itd.) są stosowane przy produkcji żywności głównie dla zwiększania zysków. Oczywiście, w niektórych przypadkach uzupełniają utracone (na skutek np. odtłuszczenia przetworów mlecznych)walory smakowe, ale pytanie należałoby postawić jeszcze wcześniej, na czym tak naprawdę nam zależy? Czy na pięknej żywności, bogatej w smaki, czy na żywności zdrowej, niezatruwającej naszego organizmu?
Prawda jest taka, że jest to temat rzeka. Człowiek, który jest odcięty od różnych urozmaiceń chemicznych, typu: barwniki, aromaty, wypełniacze/zagęszczacze w żywności, wcale nie ma na nie ochoty. Warto przeprowadzić na sobie taki eksperyment i spróbować wyeliminować produkty ze skomplikowanym składem ze swojej diety. Po kilku miesiącach takiego ,,detoksu” słodkie bułeczki z Biedronki, ani kolorowe lody z Żabki nie będą nam już smakowały jak wcześniej. Dlatego argument o walorach smakowych, dla mnie traci na wartości.
Jeśli chodzi o wygląd produktu: wiele serów (zdecydowana większość) zawiera barwnik albo stabilizator. Pytanie brzmi dlaczego? Akurat odcień koloru żółtego nie powinien wpływać na decyzję naszego wyboru w sklepie, niestety tak jest. Ludzie z powodu agresywnych reklam, medialnego kłamstwa, a przede wszystkim internetu już dawno zaczęli ,,jeść oczami”. W ogóle nie trafiają do nich argumenty (które są faktami), że takie truskawkowe lody z olbrzymimi, idealnymi kawałkami owoców; oblane polewą w kolorach tęczy, są zwyczajnie …sztuczne. Tak sztuczne. Do reklam przygotowywane są produkty sztuczne, tak żeby pięknie wyglądały na ujęciach i prezentowały się w taki idealny sposób przez wiele, wiele godzin. Potem taki Tomek, czy Agata oglądają reklamę i jeśli produkt w opakowaniu nie jest idealnie czerwony, jest zbyt wodnisty lub zbyt zbity, a zapach nie porywa na odległość 3m, to są rozczarowani i więcej owego produktu nie kupią. Dlatego takie lody faszerowane są barwnikami, aromatami i zagęszczaczami po to, żeby:
a)były ładne
b)idealne pod względem faktury
c)i żeby jeszcze dało się na tym zarobić- bo jak wiadomo (a przynajmniej powinno być wiadomo) im mniej produktów wartościowych (pełne mleko, czysta śmietanka, duże kawałki owoców), a więcej zagęszczaczy (karagen, mączka chleba świętojańskiego, guma guar), tym produkt tańszy do wyprodukowania, dlatego też nie dziwmy się podwyższonej cenie w sklepie za lody, które składają się wyłącznie z jajek, śmietanki, mleka i truskawek
Żaden producent nie pozwoli sobie, żeby tracić na wyrobach, kiedy można wciskać ludziom ładny kit, którego tak pożądają. Obie strony są wtedy zadowolone. W tym miejscu akurat warto wspomnieć o Tesco, jako producencie serów. Swego czasu, na polskim rynku dostępny był ser Cheddar marki tesco, o bardzo dobrym składzie: mleko, sól, bakterie fermentacji mlekowej. Cena również była przystępna, bo ok 4zł za kostkę 250g. Smak- jak dla mnie idealny. Produkt zniknął z dnia na dzień, a Tesco nie chce się wypowiadać w tej kwestii. Było, nie ma i prawdopodobnie już nie wróci. Dlaczego? Nie wiem, mogę się tylko domyślać i pewne teorie mam, np. taką, że było to dla nich kompletnie nieopłacalne. Sprzedawać dobry produkt po tak niskiej cenie, kiedy na rynku konkurencja sery cheddar o podobnym składzie (a zazwyczaj gorsze w smaku) sprzedaje po 7-8, a nawet 14zł za tę samą masę. Mogli albo podnieść cenę- co nie spodobałoby się klientom, zmienić skład produktu, co byłoby nie w porządku albo zaprzestać produkcji, co miało miejsce. Jak było naprawdę? Wie tylko Tesco.
Wracając do tematu. Nie wszystkie zagęstniki, czy wypełniacze są szkodliwe, a jeśli są to nie wszystkie w równym sobie stopniu. Zagęstnik/wypełniacz może być bardzo ,,niewinny”, typu: mączka chleba świętojańskiego, pektyny; a może być nieco bardziej kontrowersyjny, jak np. karagen, fosforany). Oczywiście, że żaden z tych składników nie zabije nas od jednorazowego, a nawet wielorazowego spożycia. Produkty dodawane są w stopniu dopuszczalnych przez wyższe instancje i są pod to przeprowadzane właściwe badania. Problem (o którym wiele razy wspominałam) pojawia się, kiedy niejednokrotnie przekraczamy dozwolone dawki, poprzez spożywanie różnych produktów, w dużej ilości o podobnym składzie. Nikt nie bada żywności pod tym kątem, a więc nie wiadomo jak reagują na to nasze organizmy, a miejmy na uwadze, że efekt nie musi nastąpić od razu. Skutki spożywania dodatków żywnościowych mogą pojawić się po kilku lub kilkunastu latach ciągłego ich spożywania.
Do czego zmierzam? Przede wszystkim do tego, żebyśmy nie dawali się oszukiwać. Dlaczego mamy płacić 3zł za śmietanę, która zawiera w składzie TYLKO śmietanę i to samo 3zł za śmietanę, wypełnioną mączką chleba świętojańskiego i karagenem? Jeśli ktoś tak lubi i chce, to w porządku. Ja wolę płacić za to, czego naprawdę potrzebuję.
Jeśli nie zależy nam na własnym zdrowiu, pomyślmy o przyszłości naszych dzieci i pamiętajmy, że im więcej osób będzie kierować się składem, przy wyborze produktów żywnościowych, tym więcej dobrych produktów będzie się pojawiać na rynku. Z marek takich na szybko, przychodzi mi do głowy np. Frosta. Ich produkty być może nie należą do najtańszych, ale są smaczne i dobre jakościowo. Jeśli żywność przepełniona konserwantami, barwnikami, itd. przestanie znikać ze sklepu, to w końcu przestanie się tam pojawiać.
Co jest bardzo ważne: nie dajmy sobie wmówić, że produkty z konserwantami są bezpieczniejsze, że gdyby nie one, to musielibyśmy sami zabijać świnię na obiad. Nie. Możecie się mocno zdziwić, ale można dostać w sklepach i szynkę i kiełbasę i ogółem mięso bez konserwantów. Nie jest ani zepsute, ani niesmaczne, ale trudno-dostępne, owszem.
Wiem, że mnóstwo ludzi rozkłada ręce w pewnym momencie, bo: ,,tu barwnik, tu konserwant, tu stabilizator, to wolę wziąć cokolwiek, bo wszędzie jest chemia, nie będę popadać w paranoję”. Nie. Nie wszędzie, a nawet jeśli, to zawsze podaję przykład z czterema szklankami. Jeśli w każdej z nich jest trucizna, a szanse na przetrwanie adekwatne do jej spożycia, to czy wypijemy je wszystkie? Mam tu na myśli: powietrze (oddychać musimy), chemię w ubraniach(nago chodzić nie będziemy, ale przed założeniem warto wyprać), kosmetyki (akurat z mydła, zabijającego wszelkie bakterie bym NIE rezygnowała) i żywność – gdzie możemy sobie pozwolić na wybór.
Wybierając produkty o dobrym składzie, wybieramy naszą przyszłość. Nie mówię, żeby nie pozwolić sobie nigdy na czekoladę Wedla (chociaż np.Wawel jest o wiele lepszy), czy od czasu do czasu pogrillować przy peklowanej (o zgrozo) kiełbasce. Dobrze by jednak było, gdyby były to sporadyczne spożycia, a nie nasze codzienne rytuały.